poniedziałek, 29 października 2012

... bondowo-skyfallowo

Matko z córką (jak to mówią niektórzy :P) nie spodziewałam się, że będę musiała się w ten sposób uzewnętrzniać, ale po prostu nie mogę się powstrzymać! 23. film o Jamesie Bondzie, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Mogłabym powiedzieć, że niebo spadło mi na głowę w trakcie projekcji!!! :D


Jest dobra muzyka i ciekawa graficznie czołówka, są odległe zakamarki globu, są pościgi różnymi środkami transportu, są kobiety, jest śmierć, są szybkie samochody i jest kasyno (musi być? :P). Wszystkich powyższych elementów fabuły można się było spodziewać po cyklu bondowskim, ale czy spodziewalibyście się: cytowania wierszy, wpatrywania się w obraz w muzeum, nawiązań do innych filmów (i literatury!), nutki nostalgii - a to tylko początek długiej listy (nie chcę robić spoilerów :P). 

To, co podoba mi się najbardziej, ale co widać było już w poprzednich filmach z Danielem Craigiem, to fakt, że Bond się brudzi, co w moim odczuciu tylko dodaje mu uroku. Nie oczekuję, że wszyscy się ze mną zgodzą, ale Daniel Craig jest najlepszym wcieleniem agenta Jej Królewskiej Mości. Nie razi mnie to, że Bond: pije piwo, a nie tylko martini (wiadomo jakie); że strzela z dwururki a samochód kieruje za niego kobieta, ani nawet to, że Q ma tyle lat ile ma.  

Polecam wybrać się do kina i zdecydować samemu, czy wielopłaszczyznowa i odświeżona, trochę melancholijna formuła Bonda, którą zaserwował widzom Sam Mendes, Wam także odpowiada.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz