... kinostalgicznie

Mieszkam w Krakowie tylko trochę ponad 26 lat. Świadomie chodzę do kina od jakiś kilkunastu. W tym czasie z krakowskiej mapy kin zniknęły miejsca, do których chodziłam i z którymi wiążą się moje (i nie tylko moje) wspomnienia i przeżycia kinematograficzne. 

Tych miejsc było konkretnie 6 - można je zobaczyć na mapce. Nie ma już niestety:
  • kina Wanda (ul. św. Gertrudy 5)
  • kina Warszawa vel. Atlantic (ul. Stradom 15)
  • kina Pasaż (pasaż Bielaka)
  • kina Uciecha (ul. Starowiślna 16)
  • kina Apollo (ul. św. Tomasza 11)
  • kina Sztuka (ul. św. Jana 6)
Przechodząc czy przejeżdżając ulicami Stradom, Starowiślną, św. Tomasza, św. Gertrudy, św. Jana (od tego roku) czy pasażem Bielaka, łezka mi się w oku kręci i robi mi się kinostalgicznie.

Kino Wanda 

dla mnie to nie tylko najstarszy budynek kina w Krakowie (w tym roku obchodzi 100. rocznicę budowy i... są tam delikatesy!), ale również miejsce, z którym wiąże się chyba moje najstarsze kinowe wspomnienie - nieprzebrany tłum ludzi w przedsionku kina, dookoła na ścianach trochę przerażająca dla kilkuletniego dziecka mozaika i jakaś nieznajoma dziewczyna (zesłana przez boga Apolla albo 10. muzę) pytająca moją mamę czy nie chciałaby 2óch wejściówek na premierę polskiego WOW (kojarzycie? potem zrobili z tego serial tv). No i oczywiście widok młodego Mateusza Damięckiego przedzierającego się przez tłum widzów i moją mamę nie wierzącą mi, gdy powiedziałam "Mamo, patrz! to ten aktor!". Późniejsze wspomnienia związane z tym kinem, to bardzo zmysłowy i smutny film Malena, intrygujący i zaskakujący Inii, czy zjawiskowo-magiczny Amelia. Lubiłam wychodzić z tego kina po projekcji i czekać na tramwaj przy Plantach, najczęściej po ciemku, próbując wrócić z kinowego świata do krakowskiej rzeczywistości.




Kino Warszawa (działające od 1921 r., od czasu do czasu pod nazwą Atlantic)
cofnięte od ulicy, trochę ukryte i z niewiadomych dla mnie powodów zmieniające nazwę. Kojarzone z całym semestrem chodzenia na filmy z klasą ze szkoły - pamiętam, że oglądaliśmy m.in. adaptacje Szekspira (Wiele hałasu o nic i Zakochana złośnica z nieżyjącym już, w co trudno uwierzyć, Heathem Ledgerem). Te cykle dla szkół ze wstępem tematycznym to naprawdę fajna inicjatywa. Teraz organizują takie pokazy bodajże Kino Pod Baranami i Mikro. Również tam obejrzałam, chyba jedyny film Almodovara, który widziałam do tej pory (i pewnie jedyny na jakiś czas), czyli Porozmawiaj z nią.

Kino Pasaż 
było na tyle maciupkie, że mimo tego, że odwiedzałam je dość często, dopiero za którymś razem zorientowałam się, że jest tam ta cudowna malutka sala na piętrze. W niej widziałam Wiernego Ogrodnika, który zawsze kojarzyć mi się będzie z Angielskim Pacjentem. Natomiast w mocno czerwonej sali na dole widziałam mój ukochany film Billy Elliot, na którym płakałam tak, że aż trząsł się cały rząd (jak ktoś zgadnie w której scenie, to zapraszam na kawę... :P). Również w tej sali podczas projekcji A.I. Sztuczna inteligencja, w trakcie sceny kolacji przygasło światło na ekranie i dopiero po jakimś czasie, my widzowie zorientowaliśmy się, że to nie zamierzony efekt w filmie lecz chwilowa usterka projektora :P 
przód dość uniwersalnego biletu ;)
tyłu biletu - dzięki pieczątce mniej uniwersalny :P
  
Kino Uciecha (działające od grudnia 1912 r.) 
kojarzy mi się przede wszystkim z oglądaniem zremasterowanych wersji starych Gwiezdnych Wojen i z przypadkowym spotkaniem ze znanym polskim wspinaczem Wojciechem Kurtyką z dziećmi. W tym kinie klimatyczne było wychodzenie na zupełnie inną ulicę niż ta którą się wchodziło (przejście przez podwórze z kratami, na parking przy bibliotece). Tam też widziałam z moim bratem, co się niezwykle rzadko zdarzało (jak wiadomo starsi bracia z młodszymi siostrami rzadko chodzą do kina :P), film reżysera, za którym przepadaliśmy oboje (niestety do czasu) Nighta Shyamalana Niezniszczalny

kino Apollo (od 1930 r.) 
to tam poczułam zapach napalmu o poranku w czasie wyświetlania, bodajże reżyserskiej albo jakiejś zremasterowanej, wersji Czasu apokalipsy. Dzięki niemu sięgnęłam też po Jądro ciemności Josepha Conrada. Z tego co pamiętam pojawia się ono w Katyniu Wajdy, więc doczekało się swojej własnej rólki na wielkim ekranie. Natomiast daszek nad wejściem do tego kina jest dla mnie nieodłącznym elementem perspektywy ulicy św. Tomasza i cieszę się, że chociaż on nie zniknął, choć żałuję, że literki układają się już w inny napis...



Kino Sztuka (otwarte w 1916 r.) Jego zniknięcie to najświeższa rana w krakowskim kinowym ciele. Największa sala Centrum Kinowego ARS nie istnieje od tego roku. Nie zapomnę tych pełnych sal i kolejek do kas w ramach przeglądów 5zł za Sztukę i wychodzenia z kina sąsiednią bramą. Całe szczęście, że pozostałe sale jakoś się uchowały.  

Jeśli nie obca jest Wam nostalgia za zlikwidowanymi kinami, polecam stronę Tu było kino

Oczywiście w Krakowie było kilka kin, których ja już nie pamiętam, a znam je tylko z opowieści. Niektóre z nich są na tyle ciekawe, że znajdowały się w dość intrygujących miejscach np.  Kino Świt w budynku Filharmonii czy Kino Młoda Gwardia znajdujące się na terenie Browaru przy ul. Lubicz.

Całe szczęście, że jest jeszcze kino Mikro, Pod Baranami czy Kijów. Cieszą też nowsze - Agrafka i Paradox (to ostatnie dla zmylenia przeciwnika istniało wcześniej tam, gdzie teraz Agrafka :P), czy kino KIKA na Podgórzu. Trochę z obawą spoglądam na kinoteatr Wrzos, który od jakiegoś czasu nie ma stałego repertuaru i z przykrością zorientowałam się, że kinoteatr Uciecha przestał sobie radzić. 

Następny tekst obiecuję pozytywny, o wspomnieniach i wrażeniach z kin, które ciągle działają :)


 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz